Przepis na ten sernik znalazłam prawie osiem lat temu (!!) w otchłani internetu. Mimo iż uwielbiam ciasta, które nie mają "spodów", jakoś nigdy nie miałam czasu, aby go upiec, zawsze znajdowałam coś lepszego, smaczniejszego, ciekawszego. Po ostatnim sukcesie w pieczeniu torcika, postanowiłam podjąć rękawicę i stawić czoła kolejnemu kulinarnemu wyzwaniu.
Jako, że w pieczeniu ciast zielona jestem jak wiosenne nowalijki, nawet mi przez myśl nie przeszło, że 2 łyżki mąki ziemniaczanej na tego potwora to będzie za mało! Sernik wyszedł owszem przepyszny, ale niestety miał tendencję do rozpadania się i szczerze mówiąc, nie udało mi się ukroić choć jednego kawałka w całości, za to świetnie wyjadało się go łyżeczką z miseczki;) Uznaję jednak próbę za udaną, nikt nie padł trupem, a ilość słodyczy w serniku od razu stawiała na nogi;) Uprzedzam, że sernik może być za słodki i warto ograniczyć ilość cukru.
Składniki:
1 kg sera 2-krotnie mielonego lub w wiaderku, do wypieków
1/2 kostki masła
6 jajek
Szklanka cukru (zastąpiona 3/4 szklanki cukru pudru)
Łyżka mąki ziemniaczanej (dałam 2, ale lepiej zaopatrzyć się w op. budyniu)
Cukier waniliowy (nie dodałam, zastąpiłam go łyżką miodu)
10 dag rodzynek (dałam również garść żurawiny, wiórki kokosowe)
3 łyżki kandyzowanej skórki pomarańczowej (dałam 2 łyżki, usmażonej w miodzie)
Łyżeczka proszku do pieczenia
Brzoskwinie lub ananasy do dekoracji (maliny, jeżyny jak są pod ręką;)
Szczypta soli
Masło i bułka tarta do tortownicy (26 cm)
Ser mielimy. Ucieramy z masłem na gładką masę.
Żółtka ucieramy z cukrem i dodajemy do masy serowej wraz z mąką ziemniaczaną, cukrem waniliowym, bakaliami i proszkiem do pieczenia. Dokładnie mieszamy.
Białka ubijamy ze szczyptą soli na sztywną masę i delikatnie łączymy z sernikiem. Starannie mieszamy.
Tortownicę smarujemy masłem, posypujemy bułką tartą.
Przekładamy masę serową do tortownicy i pieczemy 55 minut w 175 st. C. Następnie studzimy 2 godziny w piekarniku (pod koniec czasu uchyliłam drzwiczki).
Smacznego!