Lubię wracać w rodzinne strony, patrzeć jak zmienia się miasto, jak pięknieją (lub całkowicie znikają) miejsca znane od lat. Tata krojący sałatkę o wschodzie słońca ("...bo dzieci przyjeżdżają"), Mama przygotowująca tylko te dania, które lubi się od małego. Ta radość gdy przekracza się próg i smutek, gdy trzeba się pożegnać. W takim nostalgicznym nastroju żegnam wakacyjne miesiące i myśląc wciąż o potrawach z dzieciństwa przygotowałam deser z galaretek. Oczywiście wszystkim dobrze znany:) Dodaję go do akcji "Owocowe szaleństwo" (Lena) oraz "Schłodzone 2011" (Mossqa).
Składniki:
3 opakowania galaretek w różnych kolorach (np. cytrynowa, truskawkowa, agrestowa)
Ulubione owoce (ananas, brzoskwinia, winogrona, maliny)
Rozpuszczamy pierwszą galaretkę, tak jak podano na opakowaniu i pozostawiamy do lekkiego stężenia. Gdy wystygnie przelewamy do naczynia, dodajemy owoce, odstawiamy do lodówki.
Międzyczasie przygotowujemy kolejną galaretkę, którą wylejemy na poprzednią (oczywiście dodając inne owoce), odstawiamy do lodówki.
Trzecią galaretkę przygotowujemy jak wyżej, wszystkie czynności powtarzamy.
Gdy stężeje ostatnia galaretka, naczynie wyciągamy z lodówki, odwracamy do góry dnem i rozkoszujemy się smakiem deseru:)
Smacznego!

