Lubię wracać w rodzinne strony, patrzeć jak zmienia się miasto, jak pięknieją (lub całkowicie znikają) miejsca znane od lat. Tata krojący sałatkę o wschodzie słońca ("...bo dzieci przyjeżdżają"), Mama przygotowująca tylko te dania, które lubi się od małego. Ta radość gdy przekracza się próg i smutek, gdy trzeba się pożegnać. W takim nostalgicznym nastroju żegnam wakacyjne miesiące i myśląc wciąż o potrawach z dzieciństwa przygotowałam deser z galaretek. Oczywiście wszystkim dobrze znany:) Dodaję go do akcji "Owocowe szaleństwo" (Lena) oraz "Schłodzone 2011" (Mossqa).
Składniki:
3 opakowania galaretek w różnych kolorach (np. cytrynowa, truskawkowa, agrestowa)
Ulubione owoce (ananas, brzoskwinia, winogrona, maliny)
Rozpuszczamy pierwszą galaretkę, tak jak podano na opakowaniu i pozostawiamy do lekkiego stężenia. Gdy wystygnie przelewamy do naczynia, dodajemy owoce, odstawiamy do lodówki.
Międzyczasie przygotowujemy kolejną galaretkę, którą wylejemy na poprzednią (oczywiście dodając inne owoce), odstawiamy do lodówki.
Trzecią galaretkę przygotowujemy jak wyżej, wszystkie czynności powtarzamy.
Gdy stężeje ostatnia galaretka, naczynie wyciągamy z lodówki, odwracamy do góry dnem i rozkoszujemy się smakiem deseru:)
Smacznego!
Rok temu byłam namolnie "molestowana" przez mojego N.o tą galaretkę.Cały czas musiałam mu robić. Robiłam w formie na babkę, potrafił całą zjeść sam jednego dnia :)ale nie dziwię mu się bo była bardzo smaczna :)
OdpowiedzUsuńTakie galaretkowe desery były częstym elementem urodzinowych kinder party!:)
OdpowiedzUsuńNemuś częściej wyjeżdżaj, jak wracasz później z takimi dobrościami:) MMK się kłania:P
OdpowiedzUsuńOj tak, galaretka to przysmak dzieciństwa. Najlepsza to ta pierwsza zrobiona samodzielnie- jej smak pamięta się przez całe życie;)
OdpowiedzUsuńgalaretkowa pycha. i do tego taka masa owocow! szalejesz ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRobiłam ostatnio coś podobnego w ramach tortu na urodziny koleżanki. Wizja włączenia piekarnika w 37 stopniowy upał przeraziła mnie do tego stopnia, że kreatywność wzrosla o 200% ;)
OdpowiedzUsuńKuchennefascynacje: w ciekawej formie galaretki zawsze się lepiej prezentują:) Mój też wcinał, aż mu się uszy trzęsły;)
OdpowiedzUsuńBurczymiwbrzuchu: i zawsze się na nie czekało:) Taki dziecięcy kulinarny gwóźdź programu:)
MMK: hahaha, dzięki Skarbie:)
Panna Malwinna: dokładnie:)
Vanilla: hahaha, dzięki:)
Monami: kompletnie Ci się nie dziwię, ja musiałam w upały stać pół dnia w kuchni, bo akurat wypadła rodzinna uroczystość...
pysznie owocowe jest to szalenstwo:)
OdpowiedzUsuńo dżizas!!!!!! Chcę to!!! :))
OdpowiedzUsuńłał, jak kolorowo :) prawie już jesiennie - żółte, czerwone kolory i jeszcze troche4 zielonego ;)
OdpowiedzUsuńukradłabym te brzoskwinki z dołu ;)
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądają te Twoje galaretki :)
OdpowiedzUsuńŚwietne "ciasto"! Mało pracochłonne desery są najlepsze, a jeszcze jak jest brzoskwinia w galaretce... :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam takie desery z lat dzieciństwa :) cudownie się prezentuje :)
OdpowiedzUsuńwypasione i jakie kolorowe :) bardzo lubię owoce w galaretce
OdpowiedzUsuńMasz rację-zawsze przykro jest odjeżdżać, ja nigdy nie umiem sobie z tym poradzić jak mnie to spotyka:( Galaretkowe desery są najlepsze, dokładnie taki pamiętam z dzieciństwa-pychota!!:)
OdpowiedzUsuńZielony Koperek: wyślę Ci paczkę;)
OdpowiedzUsuńGhalena: aż ciężko uwierzyć, że już prawie jesień...
Russkaya: ja też lubię brzoskwinie;)
Degustatorka: dziękuję:)
Domi: im mniej czasu w kuchni tym lepiej:)
Magda K.: dziękuję:)
Judik1119: ja też do tej pory mam zonka, jak trzeba odjeżdżać:/
jaka fajna galaretkowa kopułka. Bardzo ładnie to wygląda, tak kolorowo :)
OdpowiedzUsuńWow! Wydaje sie takie proste a jakie efektowne! :)
OdpowiedzUsuńprzypomniały mi się smaki z dzieciństwa :-)))
OdpowiedzUsuńCałe wieki nie jadłam takiego prostego i pyszne go deseru! Bardzo smakowicie wygląda!
OdpowiedzUsuń