Skończyliśmy remont! :) Całe mieszkanko wygląda odlotowo i nabrało charakteru :) Teraz tylko mam latanie ze ścierą i ostatnie porządki :) Zapraszamy gorąco do odwiedzin :)
Podczas spaceru z Mr.T, zauważyliśmy dużą wronę. Ptaszysko popatrzyło na mnie, otworzyło swój dziób wykrakało: "KRA". Powiedziałam, do Mr.T, że to zły znak, że coś się stanie strasznego. Popatrzył na mnie uważnie i...zaczął się śmiać. Nie mógł uwierzyć, że kraczące wrony zwiastują nieszczęście! Wypytał mnie dokładnie, gdzie słyszałam takie rewelacje. No jak to gdzie! W każdym horrorze jak krakają wrony to COŚ się czai na biednego człowieka, w balladach i powieściach z dreszczykiem te ptaszyska zwiastują pecha! Mr.T prawie popłakał się ze śmiechu i oznajmił, że po pierwsze mam nie przypisywać znaczeń metafizycznych stworzeniom, które ich nie mają (na pewno?? [NA PEWNO - przyp.Mr.T]), po drugie - to jedno biedne "KRA" jest dawno spóźnione i nieaktualne, bo już się zdążyłam dwa razy połamać [na taką Łamagę to stado wron krakających cały rok i tak by nie wystarczyło - przyp. Mr.T], a po trzecie ta wrona to nie wrona, tylko gawron :) Ponadto Mr.T stwierdził, że gdyby był gawronem i gdyby tak siedział na gałęzi i śnieg by mu sypał na łebek i łapki by mu marzły, to z samej frustracji, patrząc na mnie, ubraną w ciepły kożuszek, też by zrobił: "KRA" :)
Bediqus dziś wyleciał :( Odliczamy dni do powrotu!! A raczej do wyjazdu Ghaleny - hahaha :P
Przepis pochodzi z jednej z tysięcy odręcznie napisanych karteczek, jakie składuje moja Mama :)
Składniki:
400 g ugotowanego makaronu (muszelki, wstążki)
400 g pieczarek
2 strąki czerwonej papryki
1,5 łyżki mąki
Cebula
150 g szynki
Łyżka masła
1/2 szklanki śmietanki
Szklanka bulionu
Sok z cytryny
Natka pietruszki (dałam świeżą bazylię)
Przyprawy
Pieczarki obrać, pokroić w plasterki. Skropić sokiem z cytryny, aby nie ściemniały.
Ugotować makaron.
Cebulę posiekać i podsmażyć z pieczarkami.
Dodać przyprawy i mąkę. Dusić podlewając szklanką bulionu.
Dodać pokrojoną w paski szynkę i paprykę.
Dodać śmietankę i zagotować.
Wymieszać z ciepłym makaronem.
Posypać natką (w moim przypadku bazylią:)
Smacznego!
Wiecie może dlaczego napis "Nemi - Habibi" się tak brzydko krzaczy jak zdjęcie w jpg-u zapisuje na blogu?
OdpowiedzUsuńCo do wron/gawronów i innych latających stworzeń tego typu, to zgadzam się z Mr.T chociaż od razu przypomniał mi się nasz język polski - "Rozdziobią nas kruki i wrony" :D tytuł jak z filmu Hitchcocka :):):)
OdpowiedzUsuńjuż mam przed oczami tą twoją przerażoną minę :D
podobnie jak podczas spaceru na rynku.. i te gołębie jak "Ptaki" z filmu ww. reżysera :)
Nemi, ja też czasem puszczam wodzę fantazji i wtedy Popiołek płacze ze śmiechu :)
Aha, i ja pamiętam jak Twoja mamusia gotuje. Mniam :) Ty masz to po niej :)
Skoro remont ukończony to czekam na powrót Bediqusa i zaraz Was nawiedzimy :) Nie myśl sobie Nemi że remont przejdzie Ci o pustym stole. Tak zachwalasz swoją kuchnię że ja się wpraszam :P
OdpowiedzUsuńNa sucho też nie przejdzie, bo Wam się tynk posypie, ale tym zajmą się już mężczyźni ;P
Kolejne pole do popisu...nie w kwestii remontow czy calej tej oprawy nie majacej nic wspolnego z kuchnia oczywiscie...mowa o muszelkach w sosie pieczarkowym....
OdpowiedzUsuńZdjecie sie juz poprawilo, bo jest kolorowsze i bardziej wyraziste...rady wojka dobrej rady nie poszly na marne...
Dalej, makaron muszelki to epokowe odkrycie, wynalazek na miare naszych czasow, pamietam jeszcze jak w latach 50. moja prababcia je przyzadzala...a nie, to znam tylko z opowiesci i chyba tez mi sie snilo...
Wracajac do tematu...muszelki w polaczeniu z gestym sosem pieczarkowym z prawdziwymi podduszonymi pieczarkami, a nie z torebki jak na zalaczonym u gory obrazku, daje wiele pozytywnych walorow smakowych i jest wspaniala potrawa obiadowa...podobnie jak zupa pieczarkowa z takim makaronem z prawdziwymi pieczarkami a nie jak u gory na zalaczonym obrazku...
Ale brawo Nemi...wreszcie i potrawa prosta i smaczna, zdjecie nie goni ludzi po ulicach, a nawet moj kot spokojnie spi...
PS. Przepraszam, ale chyba rzeczywiscie zaowazylem na zdjeciu pieczarki, jakies moje nie dopatrzenie, ale niech to bedzie przestroga dla innych "kucharzy", ze torebka mowimy nie...
za te proszkowe potrawy to Nemi powinnaś się chyba obrazić :D
OdpowiedzUsuńMoże ja się na zdjęciach nie znam, ale patrząc na nie nie widzę żadnych niedoskonałości a jedynie czuję zapach potrawy bo wiem jak Nemi gotuje ;D
Oby tak dalej :D
Tu Radio Indie... nadajemy audycję specjalną... wszystkie potrawy po powrocie koniecznie muszę spróbować... więc wygląda na to, że przez tydzień nie wyjdziesz z kuchni :) A i Ghalenę też tam się pośle :) Wtedy z Mr. T poszalejemy :)
OdpowiedzUsuńTu Radio Nemi: BEDIQUS WRACAJ!!!:) Z chęcią się z Ghaleną zaszyjemy w kuchni, ubrane tylko i wyłącznie w sexi fartuszki:D Odliczam dni do tego kulinarnego szaleństwa :D
OdpowiedzUsuńGhalena Ty sobie jaj dziołcha nie rób, tylko "zawijaj kiecę" i przyjedź do nas wcześniej:D Łóżko mamy duże-hahaha;) Oczywiście przygotuję coś specjalnego na Wasz/Twój przyjazd:P Ale pod jednym warunkiem: odpowiadasz za drinki - hihihi:)
OdpowiedzUsuńKochana Iwonko, Twoje posty są dla mnie jak miód:) Dziękuję pięknie za komplement:)Wrony,gawrony,gołębie - nienawidzę ptaszysków, zresztą wiesz o tym najlepiej - hihihi:)
OdpowiedzUsuńMacio gdzie masz sos z torebki?? Poproszę o fragment tekstu. Zapewniam Cię że sos przygotowałam własnoręcznie i nie pochodził z torebki. Sugeruję, żebyś dokładnie czytał przepisy bo piszesz nieprawdę, a to nie przystoi redaktorowi.
OdpowiedzUsuńJak na razie tylko krytykujesz. Tak zawsze jest łatwiej, prawda? Pokaż na co Cię stać. Chętnie obejrzę Twoje zdjęcia. Jeżeli oczywiście nie obawiasz się KONSTRUKTYWNEJ krytyki:)
Cieszę się, że przepis przypomniał Ci Twoją prababcię:)
Boże jak to smakowicie wygląda i brzmi. Kochana, widzę że rozkwitasz, odkąd wypłynęłaś na szerokie wody;)I zdjęcie też piękne. A co do mieszkanka - gratuluję i mam nadzieję, że kiedyś uda nam się spotkać w tym otoczeniu w babeczkowym gronie;) Może nawet założysz ten fartuszek, o któym wspominasz;)
OdpowiedzUsuńNemi, chyba Lisek (lub Lisica ;)) rzucił Ci wyzwanie...
OdpowiedzUsuńdo upieczenia babeczek :) Od razu wpływaj na szerokie wody i za jednym zamachem upiecz: czekoladową, śmietankową, piaskową, cytrynową, z lukrem, w polewie.. itd. itp :D:D:D
Normalnie zgłodniałam na samą myśl. Idę na śniadanie;D
Konstruktywna uwaga...jak to nazwalas raczej jest tutaj niemozliwa...ja ciebie moja droga sprawdzam, zawsze krytykuje, wiesz o tym...a zdjecia i tak robie lepsze...
OdpowiedzUsuńMyszki MUSIMY zrobić taką babsko-babeczkową imprezę:D Tylko Mr.T gdzieś wyekspediuję:) Co prawda babeczek jeszcze nie przyrządzałam, ale co tam...zawsze jest ten szalony pierwszy raz:) My, wino, babeczki i fartuszki kuchenne:D Cool!!!
OdpowiedzUsuńMacio trudno trochę porównać biegających kolesi po murawie z muszelkami w sosie, ale co tam...wierzę, że robisz lepsze foty. Czekam na wystawę:)
OdpowiedzUsuńdzięki za pieczarkową inspirację...:)
OdpowiedzUsuńobiad oczywiście nam smakował :) .. i jeszcze zostało na kiedyś w zamrażarce... :D:D:D