Mr.T ogląda swój serial, ja zaszyłam się z kieliszkiem czerwonego wina Cellier des Dauphins, Cotes du Rhone. Dziś lekko melancholijnie. Zrobiłam krok ku lepszemu życiu, odchodzę na inne, bardziej zielone pastwisko, wypływam na szerokie wody. Moja pasja, mój żywioł, moje drugie "ja".
Przepis pochodzi z Onetu, musiałam dodać do niego kurczaka podsmażonego na oliwie, bo inaczej Mr.T, jak każdy szanujący się mięsożerca, nie zjadłby ani grama "zieleniny" :)
Składniki:
80 dag zielonej fasolki szparagowej (miałam jeszcze zamrożoną z wakacji!)
4 małe cebule (dałam 1 większą
Kilka czarnych oliwek bez pestek (dałam zielone, nadziewane anchois - polecam! Pyszne!)
Przyprawy (bazylia, oregano, zioła prowansalskie, pieprz)
1 szklanka bulionu
2 łyż. posiekanej natki pietruszki
Oliwa z oliwek
Fasolkę umyć.
Cebulę pokroić i zeszklić na oliwie.
Dodać fasolkę, doprawić. Podsmażyć.
Podlać bulionem i dusić pod przykryciem do miękkości.
Przed końcem duszenia dodać oliwki.
Całość posypać natką.
Smacznego :)
Nemi, tylko pozazdrościć Mr.T. że tak kobieta o niego dba, tak się poświęca i męczy z tym mięskiem :P
OdpowiedzUsuńPrzewaga koloru zielonego nad mięsnym nadal u mnie pewien niepokój, ale przepis przetestuję w tym tygodniu.
OdpowiedzUsuńO tak Mr.T ma ze mną jak w kulinarnym raju - hihihi:)
OdpowiedzUsuńPanie Optykonie znowu rosnę w oczach:) Mam nadzieję, że nadmiar zieleniny Cię nie osłabi:P
OdpowiedzUsuńTo ja poproszę i wino i potrawę :D
OdpowiedzUsuńJak wrócisz z wojaży to Cię ugościmy i winem i potrawą:D Tylko nie siedź tam za długo, bo uschniemy z tęsknoty!!!:)
OdpowiedzUsuńAye Aye M'am :)
OdpowiedzUsuńOliwki to zamach na smak normalnego czlowieka! Ni jestem fanem oliwek, ja bym zastapil je kukurydza...
OdpowiedzUsuńByloby kolorowiej i smaczniej i zdjecie by tak nie straszylo...
Bediqus kiedy wracasz?? Dłuuuży się :(
OdpowiedzUsuńMacio, ja Cię proszę Ty się odczep od zdjęć. Albo nie patrz na nie jak Cię przerażają/straszą. Nie jestem zawodowym fotografem, robię tak jak umiem i sprawia mi to radość, bo ważne jest mieć w życiu coś, co rozwiewa szarość dnia. A kukurydzy tam bym nie dała, bo to byłby dopiero zamach!
OdpowiedzUsuńPowiem tak...lepiej przyzadzaj te potrawy, tak aby wygladaly smaczniej to zdjecia beda wychodzic...potrawa ma byc kolorowa i z wygladu soczysta...a te twoje? Wygladaja jak biedne podruby darmowych perfum...
OdpowiedzUsuńWiecej fantazji kobieto!
Macio nie wszystkie potrawy muszą kusić wzrokiem, skoro robię je na własny użytek. Są dobre, sprawdzone. Jak komuś się foty nie podobają to jego problem. A podróby perfum też mają swój urok. Poczekam na Twój blog i chętnie zobaczę Twoje fantazje.
OdpowiedzUsuńmacio, chrzanisz!
OdpowiedzUsuńmam jedno pytanie: jeżeli przyrządzasz jajecznicę z cebulką bo tylko taką lubisz, to specjalnie dodasz czerwonej papryki lub pomidora żeby było ładniej? a może polejesz ketchupem?
każda potrawa ma swój charakterystyczny wygląd. Nemi robi NATURALNE zdjęcia, nie używa plastikowych dekoracji czy photoshopa tylko po to by zdjęcie było lepsze niż w rzeczywistości.
czy próbowałeś kiedyś przyrządzić potrawę identyczną jak na zdjęciu z "wielkich" książek??? jeżeli tak, to przypuszczam że raczej marnie Ci to wyszło :P:P:P
Oj moich fantazji Nemi to bys nie chciala widziec...wiec uwazaj co piszesz...bo nie znasz dnia ani godziny a moj blog powstanie i bedzie ci lyso, gdyz ja, azalisz, powstane z prochu marnego i wybije sie ponad ta mozliwosci swych wlasnych percepcyjnych dokonan...
OdpowiedzUsuńIwonko...ja nie chrzanie, bo chrzanu nie ubie, bo jest gorzki piecze w gardle...no chyba ze w ogorkach konserwowych, tam daje smaku i aromatu...
OdpowiedzUsuńPoza tym, ja nie gotuje z ksiazek tylko ze sprawdzonych rodzinnych przepisow...
Poza tym, jajecznicy z cebulka nie polewam ketchubem bo by mi leczo z tego wyszlo, a ja takich czarow nie lubie, to mi smierdzi harym poterem...
Poza tym, bez foto szopa tez da sie obejsc i plastikowych ozdub, szopy lubia uciekac i gonic koty - takie fajne pregowane mortki maja. Plastikowych ozdub sie da jesc, chyba ze ktos zdesperowany jest i tak mu jakos sie uwidzialo...
Naturalne zdjecia sa fajne, ale czym kolwiek mozna mozna je upiekszyc, nawet kawalkiem kalarepy jak masz ja w domu, okruchem pietruszki lub czyms fikusnym jak...fikus...
Macio, już Cię lubię :)
OdpowiedzUsuńTo sie bardzo ciesze Iwonko...bardzo mi milo z tego powodu...wiec zapraszam do siebie na bloga i tam tez chetnie poslucham komplementow...
OdpowiedzUsuńPS. Nemi ucz sie od kolezanki....hehe
Zgadzam się z Ivi, zdjęcia robię tak jak wygląda potrawa. Programów upiększających nie używam, bo nie chcę Was okłamywać. I tyle, kropka.
OdpowiedzUsuń