Nowy Rok, nowe nadzieje, nowe plany, pomysły...i masa nowych przepisów do wypróbowania;) Zakasałam rękawy i po szaleństwach sylwestrowej nocy (ach, te kolorowe drinki!) postanowiłam zrobić coś pożywnego i nie wymagającego stania przy garnkach...Niestety, moje magiczne myślenie "ryż sam się ugotuje", skończyło się zeskrobywaniem go z dna garnka:)
Przepis pochodzi z miesięcznika "Przyślij Przepis".
Składniki:
Puszka pomidorów
Jajko
250 ml bulionu warzywnego
5 dag masła
20 dag ryżu
Cebula (pominęłam)
Łyżka koncentratu pomidorowego (zamiast niego dałam trochę soku pomidorowego)
10 dag mielonego mięsa
Bułka tarta
Przyprawy (pieprz, sól, oregano, rozmaryn)
Olej
60 ml wody
Pomidory odsączamy z zalewy i rozgniatamy widelcem (lub miksujemy), podgrzewamy z bulionem i masłem.
Dodajemy ryż i gotujemy przez 30 minut, ciągle mieszając. W razie potrzeby dolewamy soku spod pomidorów.
Odstawiamy ryż do wystygnięcia.
Cebulę siekamy i podsmażamy z mięsem.
Dodajemy koncentrat i wodę, mieszamy, doprawiamy.
Do ryżu dodajemy jajko. Mieszamy. Z masy ryżowej robimy placuszki, które wypełniamy mięsnym farszem, formujemy kulki.
Panierujemy je w bułce tartej i smażymy na złoty kolor.
Smacznego!
ciekawe te Twoje kuleczki;)nie zapomnę jak swego czasu wstawiłam ryż i przypomniał mi o nim duszący zapach spalenizny. ryż i garnek musiały wylądować w koszu
OdpowiedzUsuńNa pewno pycha! Może zamiast mięsa dodam kawałek rybki jako jarosz. Co jak co, wyglądają rewelacyjnie.
OdpowiedzUsuńNajlepszego w Nowym Roku:).
fajny przepis :)
OdpowiedzUsuńNemi super przepis!
OdpowiedzUsuńSmakowitego Nowego Roku :)
co do ryżu to też tak raz gotowałam w akademiku.. a ta wstrętna folia a na złość mi przykleiła się do garnka.. potem przytopiła.. aż spaliła.. co to był za smród.. jaki swąd.. :P:P:P
OdpowiedzUsuńWesołego Nowego :)
a zostało Ci kuleczek troche - wprosze sie dziś na obiad :P
Mr.T to ma szczęście ;) jak Ty go uraczasz takimi smakołykami to poczekać tylko aż zrobi się z niego Mr.BigT :D:D:D
OdpowiedzUsuńJak widać nie ja jedna mam problemy z ryżem;)
OdpowiedzUsuńIwona: kochanego ciała nigdy nie za wiele:)
Ja robiłem podobne z włoskiego przepisu. Arancicni.
OdpowiedzUsuńhttp://poliandcez.blogspot.com/search?q=arancini
Cezary: widziałam, baardzo apetyczne;)
OdpowiedzUsuń